wtorek, 30 kwietnia 2013

Warsztaty z Ziają :)

Witajcie!!!!


Dzisiaj będzie relacja z fantastycznego sobotniego dnia:) Post miał być o wiele wcześniej ale blogger coś mi ostatnio szwankuje, ale do rzeczy. Na Blogerskim Dniu Kobiet w Rzeszowie, od firmy Ziaja dostałyśmy zaproszenia na warsztaty kosmetyczne w gabinecie kosmetycznym w Rzeszowie, i właśnie w sobotę nadszedł dzień spotkania:) Do Rzeszowa wybrałam się z Edytą, po małym błądzeniu dotarłyśmy do gabinetu z 20 minutowym spóźnieniem:)
Dziewczyny były już podzielone w trzy osobowe grupki, więc my zaczęłyśmy od końca, czyli od analizy kolorystycznej:)Tutaj przemiła pani popatrzyła na mnie i już wiedziałam że jestem "panią zimą", która powinna otaczać się kolorami i diamentami:) Z racji tego że "zimy" są srokami :P


A oto i moje kolory, dowiedziałam się że nawet na powiekach powinnam wybierać mocne kolory:)



Można było również poprzymierzać w jakim kolorze włosów jest nam dobrze, ja jak widać stawiałam na ekstremalne zmiany:) Blond to raczej nie mój kolor, ale....


....jeśli chodzi o grzywkę to już zupełnie inna sprawa:) Pani która przeprowadzała analizę, twierdziła że grzywka idealnie do mnie pasuje, a że ja już od jakiegoś czasu chciałam ją zrobić, teraz już nie mam wyjścia muszę ją zrobić:)


W kolejnym gabinecie przemiła Pani, która zachwyciła mnie swoim młodym wyglądem:) pokazywała nam jak jest przeprowadzana mikrodermabrazja, oraz mogłyśmy "pomacać" i powąchać świetne maski i peelingi od Ziaji. Ja już mam na oku jeden genialny peeling do twarzy :)


Kolejny gabinet i kolejne nowe informacje, tutaj dowiedziałyśmy się więcej na temat peelingu kawitacyjnego, a Edyta miała milion pytań do naszej kolejnej Pani kosmetyczki. Powiem wam że tak się rozgadałyśmy, że zabrakło mi czasu na luźne rozmowy z dziewczynami.
A tak właśnie mnie zaciekawiły fale pod moją skórą:)



W kolejnym gabinecie Pani nas mega rozpieściła, gdybym dostała leżankę to już  bym tam spała:) Zaserwowano nam peeling z masażem, maskę oraz parafinę na dłonie, to było coś. Wstyd się przyznać ale nigdy nie miałam takich zabiegów na dłonie, ale na prawdę warto raz na jakiś czas sobie coś takiego zaserwować.





Oczywiście w między czasie podjadałyśmy przepyszne ciasteczka oraz owoce przygotowane specjalnie dla nas. Kiedy już nasze dłonie były gładziutkie jak pupa niemowlaka, przyszła pora na podsumowanie spotkania, wspólne zdjęcia oraz wręczenia drobnych upominków.





Muszę przyznać, że to spotkanie było genialne praktycznie pod każdym względem. Lokal był udostępniony tylko dla nas, do zakończenia spotkania był on zamknięty dla pozostałych klientów. Panie które tam pracują są przemiłe i bardzo cierpliwe:) Lokal jest bardzo elegancki, a informacje które nam Panie kosmetyczki przekazały były bardzo ciekawe. Dla mnie najbardziej przypadła do gustu analiza kolorystyczna, było kupę śmiechu ale i cennych wskazówek. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam brać udział w tych warsztatach i mam nadzieję, że nie jest to ostatnie tego typu spotkanie w którym będę miała przyjemność brać udział.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny, które były obecne na spotkaniu oraz przemiły personel salonu. Salon mieści się na ulicy Zagłoby 8/7B w Rzeszowie i jest to pierwszy tego typu salon firmy Ziaja w Polsce.


Na zakończenie drobne upominki od firmy Ziaja, a ja się skusiłam na zakup blokera i już jest w użyciu:)

Buziaki:*

sobota, 27 kwietnia 2013

Domowe SPA dla stóp

Witajcie!!!


Jak wam mija, kolejny piękny dzień??? Wiosna już jest, a co za tym idzie będziemy pokazywać coraz więcej ciała. A więc trzeba o to ciało odpowiednie zadbać po zimie. Dzisiaj na tapetę biorę moje stopy, o których przyznam szczerzę w czasie zimy troszkę zapomniałam :P Praktycznie całą zimę nie serwowałam im ani peelingów, ani żadnego koloru na paznokciach. Dlatego najwyższa pora aby porządnie zadbać o tą zapomnianą część ciała. W domu mam aparat do masażu stóp, który stał za szafą zakurzony, a jest to świetne urządzenie, dzięki któremu można się mega zrelaksować. 






Cały zestaw do domowego pedicure-u. Do zabiegów na stopy wybrałam termoaktywny duet do stóp od Marion. Jest to bardzo fajna sprawa, ponieważ w jednej saszetce mamy peeling i serum kremowe.


















A oto i moje urządzenie do masażu, ja wybrałam pełny relaks, czyli bąbelki, masaż i podgrzewanie wody :P Jak szaleć to szaleć he he. Do masażera dodałam sól do kąpieli.
















A oto i moje stopy w salonie piękności:)
















Peeling musi być oczywiście, przy takich zabiegach. U mnie był to peeling z naturalnymi łupinami z moreli od Marion. Piękny zapach, dobre złuszczenie, jedynie konsystencja mogłaby być troszkę gęściejsza.









No i czas na pedicure, separatorki rzecz niezbędna, u mnie niestety jest tylko jeden:P O ile na paznokciach u rąk lubię wiosenne kolory u stóp preferuję prawie zawsze elegancką czerwień. Także tym razem, również rozpoczynam "sezon"czerwienią z Wibo. Proszę się nie śmiać z moich "kosmicznych" palców:P U nas to rodzinne :D








Kolor na paznokciach już jest, więc na zakończenie pora na serum do stóp, z drugiej części saszetki od Marion. Serum genialnie pachnie, pomarańczą, cynamonem i imbirem. Bardzo dobrze natłuszcza, ja zaserwowałam sobie owe serum w formie "maski".












Pozostawiłam grubą warstwę kremu na stopach do wchłonięcia, taka "maska" super nawilżyła moją skórę stóp.

















Teraz już śmiało mogę pokazać się w odkrytym obuwiu, zwłaszcza że już niedługo ma być 30 stopni:) A wy robicie sobie takie domowe spa, czy wolicie iść do kosmetyczki  ?????

Buziaki:*

wtorek, 23 kwietnia 2013

Sylveco - regenerująca kuracja do rąk

Witajcie!!


Dzisiaj mam dla was kolejną recenzję kosmetyku, który otrzymałam na blogerskim dniu kobiet w Rzeszowie. Kolejny raz dzięki takim spotkaniom, mogłam poznać firmę i jej asortyment, której nie znałam wcześniej. Firma Sylveco powstała w 1992 r i stawia bardzo duży nacisk na kosmetyki naturalne, a wyrużniającym się składnikiem w produkcji kosmetyków jest ekstrakt z kory brzozy, zawierający betulinę i kwas betulinowy. Ja dostałam do testów regenerującą kuracje do rąk.



Krem dostajemy w stojącej 75 ml tubie z dołączonymi bawełnianymi rękawiczkami. Krem można stosować na dwa sposoby, albo jako normalny krem do rąk, albo jako zabieg na dłonie, pozostawiając grubą warstwę kremu minimum 30 minut albo cała noc i nakładając dołączone rękawiczki. Ja stosowałam go jako kuracja 30 minutowa, ponieważ tylko w taki sposób mogłam znieść jego zapach.



Kiedy go dostałam, nie ukrywam wiązałam z nim wielkie nadzieje :) ( jakkolwiek to brzmi he he). I zaraz po przyjeździe, naszykowałam  go do najbliższych testów.  Zapach kremu jest okropny, tylko tyle mogę powiedzieć, ja wiem że niektóre naturalne składniki nie mają ładnego zapachu, ale ja osobiście zapachu kremu nie mogłam znieść, bo dla mnie on najzwyczajniej w świecie śmierdzi. Dlatego używanie go na co dzień nie wchodziło w grę, dlatego testowałam go jako kuracja z dołączonymi rękawicami, zapach na szczęście w nich był mniej intensywny.


Moja kuracja trwała godzinę i nie ukrywam skóra na dłoniach była zregenerowana i nawilżona, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Może dlatego, że moje dłonie są zawsze w dobrej kondycji, praktycznie co pół godziny smaruje je jakimiś kremem, więc są mega zadbane. Po wchłonięciu się krem pozostawia na skórze delikatną matowa powłoczkę a zapach na szczęście jest już mniej intensywny. 



Jak widać skład jest bardzo dobry, jednak niestety u mnie chyba jest tak, że jak skład zachwyca to ja nie jestem zachwycona i na odwrót:) Być może dla osób, które mają bardzo zniszczone dłonie sprawdzi się lepiej, mnie on nie przypadł do gustu i zamierzam go oddać mamie. Cena tej kuracji to 22 zł.


A wy miałyście do czynienia z tą firmą? Ja posiadam jeszcze z tej firmy pomadki ochronne i one już o wiele bardziej mi się podobają:)

Buziaki:*



poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Spotkanie Lubelskiej Blogosfery!!

Witajcie!!!



Dzisiaj będzie relacja ze Spotkania Lubelskiej Blogosfery, które miało miejsce 20 kwietnia na terenie Targów Lublin. Było to pierwsze spotkanie w takiej formie w którym mogłam uczestniczyć. Spotkanie miało formę "wykładu", a w rolę "profesorów" wcielili się Maciek Budzich z mediafun.pl oraz Ilona Patro z blogostrefa.com. Przyznam się od razu bez bicia, że nasze "wielkie blogowe gwiazdy" nie były mi wcześniej znane:P Dlatego tym bardziej się cieszę że mogłam tam być i posłuchać co mają do powiedzenia.




Maciek okazał się świetnym gościem, który świetnie opowiada o blogowaniu. Czasami łapałam się na tym, że nasz "profesor" mówi w innym języku:), ale niestety nie ma się co oszukiwać mój blog a jego to są dwa inne światy i nie mówię tutaj o różnych tematykach bloga, ale o sposobie ich prowadzenia. Jednakże Maciek przygotował fajną prezentację  z genialnymi filmikami, także nie było mowy o nudzie. Jak dla mnie organizacyjnie troszkę mogło być lepiej, ponieważ wykład trwał około 2 godzin a pomiędzy nim nie było żadnej przerwy. Pod koniec zaczęły się wycieczki do bufetu, co według mnie było nie fajne dla osób prowadzących spotkanie, ale wiecie jak to jest jak się chce jeść czy siusiu, to nic nikogo nie powstrzyma:P Myślę, że gdyby była choć jedna przerwa, to każdy miałby więcej energii, aby dalej uczestniczyć w spotkaniu, a tak siedzenie ponad 2 godziny na dość niewygodnych krzesłach zrobiło swoje:) Poza tym myślałam że po "wykładzie" Maćka głos zabierze Ilona, a tu okazało się że to już koniec, a sama Ilona odpowiedziała na dwa pytania i to wszystko. Hmmm trochę mnie to zdziwiło, bo jako druga osoba która miała prowadzić owe spotkanie bardzo mało się udzielała.



Po części oficjalnej, przyszła pora na fotki, pogaduchy w mniejszych grupkach, my czyli blogerki kosmetyczne jak zawsze czułyśmy się wyśmienicie w swoim towarzystwie:)


A to już "moje" dziewczynki z żelkami i sokami od Frugo.


Po spotkaniu, mogłyśmy zwiedzać wystawę samochodów Moto Session, która zgromadziła na dwóch halach stare i nowe auta. My zaczęłyśmy od nowych samochodów:) Także dotykania,próbowania nie było końca:) 



Nasze "wakacyjne zdjęcie" jak widać robi furorę także w Kurierze Lubelskim

Powiem wam, że w takich autach czułam się jak ryba w wodzie :)


A to już na drugiej części, gdzie były przepiękny stare auta 

Zdjęcie z "Koziutkiem" było obowiązkowe :P

A tak zakończyłyśmy nasze spotkane, z frytkami i hamburgerami w rękach:)
Powiem wam, że był to bardzo miły dzień, a druga część spotkania była genialna:) 
Dziewczyny dziękuje za miłe towarzystwo i widzimy się niebawem :P
Buziaki:*

czwartek, 18 kwietnia 2013

Kobieca czerwień od GOSH

Witajcie!!!


Dzisiaj mam dla was trochę pięknej czerwieni, a mianowicie pomadkę GOSH Velvet Touch o przepięknym odcieniu czerwieni. Kupiłam ją dość dawno, bo chyba we wrześniu tamtego roku. Robiłam do niej dwa podejścia he he, ponieważ jak dla mnie, osoby nie pracującej, wydanie ponad 30 złotych na szminkę, która średnio jest mi potrzebna to dużo. Jednak pokusa była silniejsza, a że dawno nic sobie nie kupiłam, zaszalałam i się skusiłam :P


Mój kolor to 149 o wdzięcznej nazwie "Dangerous", czyli piękna czerwień z delikatna domieszką pomarańczu. Pomadka ma bardzo ładne opakowanie, czarne, eleganckie ja bardzo lubię takie proste rozwiązania. Opakowanie jest z mocnego plastiku, dzięki czemu  nie widać na nim śladów użytkowania.



 Jak widać powyżej kolor pomadki jest bardzo intensywny. Ja osobiście nakładam ją pędzelkiem do ust, ponieważ szminka musi być nałożona bardzo precyzyjnie, aby się dobrze prezentowała, a poza tym nakładając ją w ten sposób kolor jest delikatniejszy.  Aplikacja to sama przyjemność!!!! Pomadka jest dość miękka i bardzo dobrze podkreśla moje usta:), nawilżając je. Kolejny plus dla niej, że nie podkreśla suchych skórek, do których mam tendencję.



Szminka ma delikatny pudrowy zapach, który nie jest wyczuwalny na ustach. No i chyba najważniejsze jeśli chodzi o pomadki, to jej trwałość. Jak dla mnie jest ona bardzo dobra, mogę w niej chodzić przez kilka godzin, pić a ona dalej jest, a jak się ściera to bardzo równomiernie. 



Jak dla mnie zakup tej pomadki był strzałem w dziesiątkę i ani razu nie żałowałam wydanych pieniędzy. Cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości pomadki, a że nie używam jej codziennie to na pewno będę cieszyła oko i usta piękną czerwienią jeszcze długi czas:)


A wy lubicie takie mocne kolory na swoich ustach???? Ja od nie dawna polubiłam się z mocno podkreślonymi ustami, jednak nieskromnie powiem, że moje usta są wręcz stworzone do takich kolorów i w moich zbiorach szminkowych coraz częściej królują takowe kolory:)

Buziaki:*

środa, 17 kwietnia 2013

Cetaphil balsam do twarzy i ciała - Testuje Edyta

Witajcie!!!


Dzisiaj na moim blogu pojawi się po raz pierwszy recenzja nie moja, a mojej koleżanki Edyty. Postanowiłam że umieszczę jej opinie na temat balsamu do twarzy i ciała Cetaphil MD. Edyta ma skórę bardzo wymagającą, suchą i trądzikową a ten balsam właśnie do takowych jest przeznaczony. 
Zapraszam do czytania:P

Opis producenta:
Dermoprotektor został stworzony szczególnie dla tych, którzy zmagają się z różnymi problemami dermatologicznymi. Dzięki odżywczemu składowi, preparat głęboko nawilża, wygładza skórę i chroni jej naturalny płaszcz lipidowy. Stosowany systematycznie zapobiega powstawaniu nowych podrażnień. Dzięki gruntownemu przebadaniu dermatologicznemu mamy pewność, że jest bardzo dobrze tolerowany. Do tego jest najczęściej polecany przez lekarzy specjalistów. Dermoprotektor przyśpiesza leczenie dermatologiczne, dzięki swoim właściwościom nie tylko chroni skórę ale też ułatwia wchłanianie leków stosowanych w różnych chorobach, m.in: w łuszczycy, rogowaceniu przymieszkowym, AZS, wyprysku (alergicznym), suchej, wrażliwej skórze, skórach wymęczonych preparatami antytrądzikowymi (pomaga w czasie kuracji kwasami, antybiotykami, retinoidami). Jest niekomodogenny (nie zapycha porów). Bezzapachowy.




Cena: około 30zł za 250ml

Opinia Edyty:
"Moją skórę mogę określić jako bardzo wymagającą i dlatego nie lubię eksperymentować z nowinkami kosmetycznymi, gdyż po każdym użyciu jakiegoś nowego kremu lub balsamu na mojej skórze pojawią się wysypka lub wypryski. Jednak po skończeniu mojego ostatniego kremu postanowiłam wypróbować coś innego i padło na firmę Cetaphil.  Za wypróbowaniem kosmetyków z owej firmy przemawiał fakt, że są one przeznaczone dla osób właśnie z takimi problemami skóry jak ja posiadam, czyli skóra trądzikowa, alergiczna, sucha, wrażliwa. Zaczęłam więc testować balsam do twarzy i ciała. Do skorzystania z tego produktu zachęcił mnie fakt, iż jest to produkt silnie nawilżający a moja skóra o tej porze roku jest strasznie przesuszona. 
Produkt ma poręczoną buteleczkę, z wygodnym dozownikiem z którego wylewa się tyle produkty ile trzeba. Balsam ma fajną konsystencję mleczka i dobrze się go rozprowadza. 
Na początku stosowałam go i na twarz i na ciało, niestety już po kilku dniach na mojej twarzy pojawiły się czerwone plamy, a skóra była bardzo napięta. Natychmiast zrezygnowałam z dalszej aplikacji na twarzy, ponieważ nie chciałam mieć większych problemów. Natomiast od samego początku balsam bardzo mi przypadł do gustu jeśli chodzi o aplikację na ciało. Niestety na ramionach również borykam się z "małymi" niespodziankami i tutaj balsam sprawdził się super. Zauważyłam że mam mniej wyprysków a skóra zrobiła się naprawdę miękka i nawilżona. Balsam nie pozostawia tłustych śladów i nie klei się. Konsystencja również jest świetna, bardzo łatwo się rozprowadza i ma przyjemny, delikatny zapach.
Na pewno kupię ponownie ten balsam, ale tylko z przeznaczeniem na ciało a nie na twarz. Być może u innych osób z problemami skórnymi twarzy lepiej się sprawdzi, u mnie niestety jak większość kosmetyków nie poradził sobie."



A wy co sądzicie o takich kosmetykach?? Ja jednak jestem sceptycznie nastawiona do kosmetykow, które są "do wszystkiego".

Buziaki:*



wtorek, 16 kwietnia 2013

Wyniki Wiosennego Rozdania

Witajcie!!!!

Dzisiaj tak jak obiecałam, publikuje zwyciężczynie mojego
Wiosennego Rozdania :)
W rozdaniu przydzieliłam 161 głosów.
A oto przypomnienie nagród, które były do zdobycia:


Nie trzymam was w niepewności, osoba która wygrała to.....


Numer 27, to KosmetyczkaAni,
 kochana serdecznie ci gratuluję i już do Ciebie pisze meila:)

Buziaki :*

niedziela, 14 kwietnia 2013

U mnie już wiosna:)

Witajcie!!!   


Tak jak w tytule, u mnie dzisiaj wiosennie:) A raczej wiosenne pazurki chce wam pokazać, bo to że wiosna zbliża się wielkimi krokami, nie ulega wątpliwości. I dlatego na moich paznokciach zagościł piękny, wiosenny kolor miętowy, jakże popularny w tym sezonie:)
Lakier Alkemika o numerze 191, to przecudna mięta, pastele rządzą tej wiosny, więc na pewno często będę po niego sięgała.


Lakier Alkemiki otrzymałam na blogerskim dniu kobiet w Rzeszowie, mam do czynienia pierwszy raz z tą firmą, ale powiem szczerzę, że lakier pozytywnie mnie zaskoczył. Przede wszystkim świetnie kryje, na upartego można by było zostawić jedną warstwę, ja pomalowałam pazurki dwa razy. Bardzo szybko schnie, co też działa na jego korzyść.Kolor jak widać jest przepiękny i bardzo intensywny.




Przepraszam za małe niedociągnięcia ale śpieszyłam się i wyszło jak wyszło:) 




Lakier ma dobry pędzelek, chociaż po nałożeniu pierwszej warstwy były widoczne delikatne smugi, jednak po drugiej warstwie już jest idealnie równo. Dla mnie kwadratowa końcówka lakieru jest trochę nie poręczna, osobiście wolę okrągłe,ale to jest bardzo malutki minusik. Lakier jest dość rzadki, więc trzeba uważać żeby sobie nie zrobić jakiejś niespodzianki na ubraniu:P Co do trwałości to spodziewałam się czegoś lepszego, u mnie po dwóch dniach pojawiły się odpryski na dwóch paznokciach, poprawiłam je bo chciałam mu dać jeszcze szansę:) Jednak na drugi dzień praktycznie wszystkie paznokcie nadawały się tylko do starcia. Jak na lakier za 14 zł to za mało.


Jak wam się podobają takie wiosenne kolory na pazurkach? Bo mi bardzo i zamierzam zamienić elegancką czerwień, właśnie na takie radosne kolory:)


Przypominam o moim wiosennym rozdaniu, które kończy się dzisiaj, a wyniki postaram się opublikować we wtorek:)





Buziaki :*



piątek, 12 kwietnia 2013

Pachnąca róża od Green Pharmacy

Witajcie!!!  


Jak wam mija dzień??? Ja dalej wypatruje wiosny i dlatego dzisiaj będzie o pachnącej róży:) He he to bardziej tyczy się lata, ale nie czepiajmy się szczegółów:) Piękny zapach róży na moim ciele jest zasługą masła do ciała od Green Pharmacy - róża piżmowa i zielona herbata, które dostałam na blogerskim dniu kobiet w Rzeszowie.


Masło dostajemy w wygodnym 200 ml pojemniku, ja osobiście wolę stojące, wyciskane pojemniki no ale jeśli chodzi o masło i jego konsystencje, to ciężko by było je wycisnąć z pojemnika stojącego :P Także taki odkręcany pojemnik, jak najbardziej jest bardzo wygodny. Masło jak to masło, jest bardzo zbite, do tego stopnia, że można go "odłamywać" kawałkami (he he jakkolwiek to brzmi). Chodzi mi o to że jak się je nabiera to może się wydawać, że ciężko się je będzie rozsmarowywać, jednak masło po zetchnięciu ze skórą robi się miękkie i z aplikacją nie ma najmniejszego problemu.



Masło ma delikatny, różowy kolor i po otwarciu pojemnika wręcz uderza zapach róży, zielonej herbaty ja nie wyczuwam. O ile w pudełku zapach jest bardzo intensywny, na skórze jest on już subtelniejszy, ale dalej go czuć. Wstyd się przyznać, ale nigdy wcześniej nie miałam żadnego masła:) Jakoś zawsze kupowałam balsamy, sama nie wiem czemu, ale po wypróbowaniu tego masła, wręcz zakochałam się w tych produktach i na pewno teraz będę chętniej po nie sięgała. Masło genialnie nawilża moją skórę oraz ją regeneruje, powiedziałabym, że lepiej niż nie jeden balsam.



Masło po nałożeniu tworzy delikatną nawilżającą powłoczkę. Dobrze się wchłania, jednak trzeba chwilkę poczekać przed nałożeniem ubrań. Na drugi dzień po aplikacji moja skóra dalej  była nawilżona, co przy stosowaniu balsamów różnie to bywało. Na prawdę jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i z chęcią wypróbowałabym inne zapachy. Malutkim minusem jest jego wydajność, po kilku użyciach zostało go pół:) Cena tego cuda to około 12 zł.



Skład mógłby być lepszy, no ale cóż... nie można przecież mieć wszystkiego :)

A wy jakie masła polecacie?
Buziaki:*