Bardzo rzadko publikuje posty pomadkowe, a to z powodu moich ust, które na zdjęciach z niewiadomych przyczyn wychodzą krzywe:) Ostatnio się zawzięłam i zrobiłam mini sesje wszystkich moich pomadek i ust oczywiście:) także nadrobię ten dział bloga. Dzisiaj zaczynam od pomadki, którą dostałam na październikowym spotkaniu blogerek od firmy Rimmel, jest to Lasting Finish by Kate Moss numer 101. Przyznam szczerzę że nie miałam nigdy pomadek Rimmela, więc byłam jej bardzo ciekawa.
Opakowanie prezentuję się bardzo ładnie, zawsze lubiłam połączenie kolorów czarnego i czerwonego:) Pudełko jest trwałe a napisy się nie zmywają.
Ja dostałam numer 101, jest to delikatny pudrowy róż, który bardzo mi odpowiada.
Pomadka ma dość ostry zapach, sama nie wiem z czym mi się on kojarzy... ale nie przeszkadza mi on w ogóle. Jest dość miękka i dobrze się rozprowadza na ustach. Ma ona wykończenie matowe co nie bardzo mi odpowiada, ponieważ podkreśla wszystkie skórki i wchodzi we wszystkie możliwe zmarszczki na ustach jakie są :/ Poza tym, dla mnie maniaczki nawilżonych ust tym bardziej jest dla mnie irytujące wykończenie matowe. Wielkim plusem tej pomadki jest to, że bardzo długo się utrzymuje, nawet jeśli ja co godzinę wklepywałam delikatnie inny balsam nawilżający. Aby pomadka wyglądała na ustach fajnie, trzeba o nie bardzo dbać, moje usta nie są jakieś bardzo spierzchnięte, jednak ta pomadka przy innych bardziej podkreśla ich niedoskonałości. Osobiście wolę jak moje mazidło do ust nawilża je więc ta pomadka albo poczeka na lepsze czasy, albo zostanie oddana w lepsze, bardziej wyrozumiałe ręce(usta) :D
Pomadka na moich ustach prezentuje się tak....
...i na ręce!
Jak widać na załączonych zdjęciach moje skórki i zmarszczki wiodą prym w połączeniu z tą szminką:(
Buziaki:*