poniedziałek, 30 czerwca 2014

IDunn Naturals - złoty krem do ciała

Witajcie!!!

Oj długo mnie tutaj nie było :) Cały tydzień, zrobiłam sobie wakacje od bloggera - sama nie wiem dlaczego ot tak po prostu:)  Ale dzisiaj już do was wracam z kolejna recenzją balsamowego czerwca, dzisiaj będzie o ciekawym kremie do ciała od IDunn Cosmetics.



Firma mi dotąd nie znajoma, tym bardziej byłam bardzo ciekawa tego kremu i się na nim nie zawiodłam:)

 PLUSY:
  • opakowanie - plastikowy słój, który jest estetyczny i poręczny, idealny do takiej konsystencji kremu
  • zapach - słodki, dość mocno wyczuwalny który długo się utrzymuje na skórze, jednak nie tak intensywnie jak po otwarciu słoja 
  • wydajność - niewielka ilość kremu wystarcza na całą partię ciała
  • rozświetlenie - dość delikatne ale widoczne w słońcu, drobinki są niewielkich rozmiarów
  • nawilżenie - chyba największy plus tego kremu a zarazem może stać się minusem. Nawilżenie a raczej natłuszczenie jest bardzo mocne, dla mnie bardziej przypomina to efekt olejku, który utrzymuje się na ciele cały dzień- dla mnie jest to plus


MINUS:
  • cena - w sklepie internetowym idunn-naturals to około 47 zł za 130 g jak dla mnie troszkę drogo
  • konsystencja - dla mnie zbyt zbita, przez to ciężko się ją wydobywa z opakowania, na szczęście po kontakcie ze skórą krem bardzo szybko się rozpuszcza 


Krem jest idealny na lato, to właśnie w lecie używam przeważnie balsamów rozświetlających, kocham wszelkie olejki a ten krem bardzo przypomina taki właśnie produkt. Jeśli lubicie efekt "śliskich nóg" - jakkolwiek to brzmi to ten krem będzie idealnym rozwiązaniem. Swoją drogą efekt tego kremu kojarzy mi się z nogami gwiazd na wielkich imprezach, kiedy są natłuszczone do granic możliwości :)


A wy znacie tą firmę i jej produkty???


Buziaki:*

sobota, 21 czerwca 2014

Róż wypiekany od Hean

Witajcie!!


Weekend trwa a ja zamiast dzisiaj zrobić coś pożytecznego cały dzień snuje się bezsensownie;/ Troszkę źle się czuje i nie mam ochoty na nic, nawet żeby coś zjeść ;/ Tak samo jest z tym postem, miał się ukazać rano jest teraz...

Maluję się codziennie, kiedyś w moim makijażu przeważało ciemne oko i jasne usta, teraz jest odwrotnie obowiązkowo muszą być mocne usta i jasne oko, ale w obu przypadkach zawsze w moim makijażu nie mogło zabraknąć różu do policzków. Jeśli chodzi o róże mam ich pokaźną ilość i używam oczywiście wszystkich :) A dzisiaj chciałam powiedzieć coś więcej na temat mojej rodzinki róży wypiekanych od HEAN.


Moja mała rodzina Hean składa się z trzech kolorów o nr. 271- najjaśniejszy róż, 272 - najciemniejszy z kolorów i 273 - w kolorze delikatnego brązu.


Wszystkie kolory wyglądają interesująco i wielki plus za to że każdy z kolorów jest inny. Jenak ja w tej serii mam swoich faworytów. Najmniej przypadł mi do gustu najjaśniejszy kolor- róż który po prostu mi nie pasuje;/ Kolor 272 to mocny róż z którym trzeba bardzo uważać, ponieważ poza tym że pięknie wygląda to jest dość trudny w aplikacji i przy nieumiejętnym nałożeniu może nam przysporzyć samych kłopotów.  Moim ulubieńcem po który sięgam najczęściej jest róż w kolorze delikatnego brązu, który jest bezproblemowy w aplikacji.

Wszystkie róże są z domieszką delikatnych brokatowych drobinek, wiem że nie wszystkie  z was preferują takie wykończenia - mi one nie przeszkadzają a powiem więcej w tym produkcie nawet je lubię :)


Na opakowaniach brak jest pojemności, jednak nie ważne jaka by ona nie była dla mnie praktycznie każdy róż jest nie do wykończenia :) Być może gdybym miała 3 róże i ciągle ich używała jakimś sposobem może bym je dobiła do dnia - jeśli ma się około 20 róży jest to niemożliwe- i tak samo jest w przypadku tych róży :)


Totalną porażką tych produktów są opakowania, plastikowe i dla mnie bardzo tandetne, które po kilku użyciach popękały. Nie mam w zwyczaju nanoszenia poprawek różu w pracy a ten produkt wytrzymuje około 8 godzin czyli tyle ile ja potrzebuje. A tak prezentuje się na moim policzku mój brązowy ulubieniec o numerze 273.



Róż można używać również jako cień do powiek - ja niestety w takiej formie nie miałam okazji go testować. Cena róży to około 13 zł i można je kupić TU.

A wy możecie się obejść bez różu w codziennym makijażu ???

Buziaki :*

czwartek, 19 czerwca 2014

Balsamowy czerwiec- Eveline balsam pod prysznic

Witajcie!!!


Jak wam mija pierwszy dzień długiego weekendu?? Ja dzisiejszy dzień spędziłam w domu a jutro niestety idę do pracy ;/ A dzisiaj mam dla was kolejną recenzję z serii balsamowego czerwca, dzisiaj balsam troszkę w innym wydaniu, czyli Balsam do ciała pod prysznic Eveline.



Jak już pewnie wiecie jestem wielką fanką balsamów do ciała i namiętnie ich używam, codziennie przed snem muszę użyć przynajmniej jednego (czasami zdarza mi się użyć 2-3 różne balsamy, na różne partie ciała). Jednak kiedy nie mam czasu na mój codzienny rytuał wszelkie olejki są dla mnie wybawieniem:)  A czy balsam pod prysznic również okazał się idealną alternatywą dla zwykłych balsamów??



PLUSY:
  • opakowanie  - bardzo poręczne, idealnym rozwiązaniem jest pompka, dzięki niej nawet z mokrymi rękami nie ma problemy z wydobyciem kosmetyku
  • konsystencja - bardzo zbita, niczym prawdziwy balsam do ciała 
  • aplikacja - bardzo łatwa i przyjemna - wystarczy na mokrą skórę nałożyć odrobinę balsamu a następnie go spłukać i gotowe :)
  •  zapach - dość intensywny, słodkawy ale przyjemny, który nie jest już tak mocno wyczuwalny po wysuszeniu ciała
  • wydajność - aby nawilżyć całe ciało wystarczy około 6 "porcji" z dozownika
  • nawilżenie - skóra po aplikacji jest odpowiednio nawilżona i nie ma powodu aby ją "dowilżać" normalnymi balsamami
  • cena - około 15 zł

 MINUSY:
  • ujędrnianie - obietnica producenta, która ma się nijak do rzeczywistości jednak ja pod tym kontem tego balsamu nie używałam

Poczytałam troszkę innych opinii o tym produkcie na wizaz.pl i bardzo mnie one dziwią bo w większości są one negatywne, natomiast dla mnie ten balsam jest praktycznie bez wad. Jest fajną alternatywą dla normalnych balsamów oraz dla osób które nie lubią olejków. Dla mnie w momentach kiedy nie mam czasu jest wybawieniem i na pewno będę do niego wracać.
A wy używałyście takiej odmiany balsamu??

Buziaki :*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Denko maja

Witajcie!!!


Dzisiaj post który miał się pojawić wczoraj, jednak mój internet ostatnio coś szwankuje dlatego denko maja jest dzisiaj. W tym miesiącu należą mi się pochwały, bo moje zużycia są bardzo pokaźne :) Trzymam się zasady "mało kupuje - dużo wyjmuje" czyli krótko mówiąc zużywam moje zapasy i powiem wam że idzie mi bardzo dobrze :) Także zapraszam Was na "mały" przegląd jakie produkty udało mi się dobić do dna.....



1. 2. Sens.Us maska i szampon  o których pisałam TU

3.  Sleek Line - odżywka do włosów o której pisałam dość dawno temu (TU) - jestem jak najbardziej na TAK

4. Sesa szampon proteinowy do włosów – mała pojemność bo 90 ml starczyła mi na kilka użyć, a przy tym szampon strasznie plątał włosy i słabo się pienił pewnie z powodu brak „złych” składników w składzie, które ja niestety lubię ;/ - jestem na NIE
 
5. BioSilk odżywka z naturalnym jedwabiem bez spłukiwania – odżywka miała ułatwiać rozczesywanie a tego nie robiła, na pewno poprawiała wygląd moich włosów i ich nie obciążała, do tego dochodzi bardzo ładny zapach. Gdyby nie złuda obietnica producenta o bezproblemowym rozczesywaniu byłoby idealnie tak jest tylko dobrze.

6. Loton odżywka z kompleksem płynnej kreatyny – lekka, łatwa i przyjemna. Tak najkrócej można by było o niej napisać, dodatkowo świetna butelka i atomizer. – Jestem na TAK



 7. BingoSpa sól do kąpieli 8. Vintage body oil - o których pisałam TU


9. Bandi ryżowy peeling do ciała – przyzwoity peeling o średniej mocy zdzierania, pozostawia delikatną tłustą warstwę na ciele – co ja akurat lubię. Dla mnie jak za taką cenę za mało wydajny – ale jestem na TAK

10. Paloma oliwkowy peeling cukrowy do ciała – za to z tym Panem nie chce mieć już nic do czynienia, zero złuszczania, zbity niczym kamień i o ile jak wcześniej napisałam lubię jak peeling zostawia delikatną tłustą warstwę – tutaj warstwa była o 5 razy ponad normę, wychodząc z wanny czułam się jak bym się natarła jakimiś bardzo lepiącym się olejem – jestem na NIE

11. Balea żel do ciała – jest to już mój drugi żel z tej firmy i po raz drugi zadaje sobie pytanie o co tyle szumu jest z tą firmą Balea??? Dla mnie przynajmniej jeśli chodzi o żele są średniej jakości, za mało się pienią a i zapachy jakoś średnio mi przypadły do gustu. – jestem na NIE




12. Barwa - balsam do ciała - o jego pomarańczowym bracie pisałam TU jest to już trzeci balsam z tej serii i na pewno nie ostatni - jestem na TAK

 
13. Sylveco rumiankowy żel do twarzy – mega wydajny żel, jedna pompka wystrcza aby idealnie domyć twarz, a przy tym żel jest bardzo delikatny, nie szczypie i nie podrażnia twarzy. Jestem nim zachwycona i na pewno do niego wrócę – jestem na TAK

14. Flos-Lek dwufazowy płyn do demakijażu oczu - o którym pisałam w marcowych niewypałach miesiącach TU

 


15. Venita krem do stóp rozgrzewający – krem który dostałam na swoim pierwszym spotkaniu blogerek jakieś dwa lata temu, byłam nim zachwycona a później o nim zapomniałam, a dzisiaj już dawno wyszedł z daty i musiałam pozbyć się prawie połowy kosmetyku :P Jednak jeśli kiedyś gdzieś go zobaczę na pewno się na niego skuszę, bo w zimę sprawdził się idealnie i naprawdę rozgrzewał stópki  - jestem na Tak

16. Tołpa nawilżający krem-nektar do rąk – o którym już pisałam w którymś denku- krem jak dla mnie niczym się nie wyróżniający, słabo nawilża, ma wodnistą konsystencję, zapach też do mnie nie przemawia – jestem na NIE



17. Lovely maskara pogrubiająca - przyzwoity tusz w bardzo dobrej cenie, skusiłam się na niego namówiona przez chyba połowę blogerek w sieci :P I oczywiście się na nim nie zawiodłam - bardzo dobrze wydłuża i unosi rzęsy, malutkim minusem jest lekkie obsypywanie się tuszu po całym dniu, jednak mimo wszystko jestem jak najbardziej na TAK

18.  Rimmel korektor Wake me up - jest to korektor z wymianki, który niestety nie do końca był dobrany kolorystycznie, dlatego większość czasu przeleżał w moim kuferku - dlatego chyba przyszła pora się z nim pożegnać :)

19. Loreal Glam Shine - błyszczyk, który jak poprzednik już dawno wyszedł z daty ważności i aby zajmował mi miejsce - dlatego w maju mówię mu do widzenia :)

20. Einstein balsam do ust - dostałam to mało cudo od moje siostry nie wiedząc co to za maleństwo, okazało się że jest to świetny balsam do ust, który idealnie nadaje się na gorące dni ze względu na efekt chłodzenia, ma dość mocny mentolowy zapach dla mnie ostatni balsamowy hit - jestem na TAK

 

A na zakończenie próbki jakie udało mi się zużyć w maju - mam ich ogrom więc te majowe bardzo mnie cieszą:)
Maj zakończył się dużą ilością pustaków, zobaczymy co przyniesie mi czerwiec ale już wiem że w tym miesiącu będzie o wiele mniej pustych opakowań. 

Buziaki:*