poniedziałek, 31 marca 2014

Miesiąc w zdjęciach - marzec

Witajcie!!!

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, więc pora na kolejny "miesiąc w zdjęciach" :) W tym miesiącu moje zdjęcia zdominowały wakacje w Egipcie, więc musicie mi wybaczyć moją monotonność w tym temacie :) Zapraszam na przegląd miesiąca....

1. Pierwsze spojrzenie na morze....
2. Pierwsze opalanko:)

 3. Morze, woda - czyli tak spędziliśmy większość urlopu :)

4. Wakacyjne kolorki na pazurkach 

5. Sesja nr 1...

6.... i sesja nr 2 :)

7. 8. 9. Widoki z hotelowego okna 
10. Wakacyjne zużycia :)


11.12. Czekamy na samolot
13. 14. Tłusty pączek w tłusty czwartek na pokładzie samolotu smakował wybornie :)

15. Pożegnanie z rajem...

16. Po Egipcie pora na Warszawę i spotkanie blogerek :)


I na Warszawie zamykam moją marcową część, mam nadzieje że wam się podobają tego typu posty, bo ja nie ukrywam że bardzo polubiłam posty z waszymi zdjęciami :)

Buziaki :*



czwartek, 27 marca 2014

Paletka Joko Cosmetics nr J211

Witajcie!!!

Tydzień prawie się kończy, pogoda od jutra ma się poprawić, więc czegoż chcieć więcej :) W moim przypadku można chcieć, więcej zdjęć których brak jest na moim komputerze :) Od powrotu z wakacji nie miałam ani jednej sesji na potrzeby bloga, także mam nadzieje że w sobotę nadrobię te zaległości :) Ale, ale znalazło się kilka zdjęć makijażu zrobionego paletką JOKO Cosmetics o numerze J211. Paletka o tym numerze kryje w sobie zestaw przepięknego mocnego fioletu oraz stonowanego, brzoskwiniowego "cielaczka".



Odcienie fioletów na moich powiekach były rzadkością, jakoś te kolory według mnie nie współgrały z kolorem moich oczu, tak właśnie myślałam do momentu kiedy na jednym ze spotkań w moje ręce wpadła ta oto paletka:) Dzięki niej zdanie w kwestii fioletów na powiekach zmieniłam diametralnie :) Powiem więcej, odkryłam że dzięki takim kolorom - a w szczególności w fiolecie od Joko, moje oczy delikatnie zmieniają kolor tęczówki, z niebieskiej wpadają w kolor morski :) Ha ha ciężko to opisać ale tak jest :P




Zacznę od opakowania paletki, które jest według mnie bardzo eleganckie, poręczne i praktyczne. Paletka jest wykonana z dość mocnego plastiku, napisy jak na razie są na swoim miejscu, nic się nie zdziera i nie wyciera:) Pochwały dla firmy należą się również za dobrze dobrane delikatne zamknięcie, z którym nie musimy się siłować, jak również wyposażenie paletki w pokaźnych rozmiarów lusterko. Jak dla mnie wykonanie paletki jest na 5 z plusem :)



W paletce znajdują się dwa cienie, które idealnie ze sobą współgrają - w zupełności te dwa kolory wystarczą do wykonania makijażu. Ja bardzo lubię takie rozwiązania, ponieważ rano kiedy nie mam czasu nie muszę poszukiwać i wyjmować innych cieni. Cieniami bardzo dobrze się maluje, są dobrze napigmentowane i łatwo się rozcierają, z moją ukochaną bazą z ArtDeco wytrzymują cały dzień bez poprawek:)
Na pochwałę zasługuje również pacynka dołączona do paletki, jestem zwolenniczką pędzli - ale w tym przypadku kiedy sięgam po nią wolę malować się dołączoną pacynka niż pędzelkami:) To musi świadczyć o tym, że jest całkiem przyzwoita:)

Jestem bardzo zadowolona jakością cieni i samym wykonaniem paletki, proste kolory i dobra jakość to jest to co lubię :) A do tego cena, którą musimy za nią zapłacić - około 10 zł -  dlatego ja już rozglądam się za innymi kolorami :) 


 Mam oko na numer J 210, a wam który kolor się najbardziej spodobał?? Miałyście do czynienia z cieniami od JOKO Cosmetics??
Buziaki :*

wtorek, 25 marca 2014

Kolejne nowości z SH :)

Witajcie!!!

W kalendarzu i za oknem zawitała wiosna, więc pora na delikatne porządki i nowości w szafie. Na porządki przyjdzie jeszcze czas:) Natomiast jeśli chodzi o wymianę rzeczy na letnie już ostro się za to zabrałam, jeżdżąc co tydzień do mojego ulubionego SH :) Można w nim znaleźć prawdziwe perełki, czasami wydaje mi się patrząc na te rzeczy że są one z nowych kolekcji:P Ale to chyba jest raczej mało prawdopodobne :) Dobra nie przedłużając, zapraszam was na przegląd tego co udało mi się przywieść do domu z trzech sobotnich polowań :P

Nowa koszulka z H&M za 15 zł :)


Sukienka z Atmosphere 27 zł :)


Pomarańczowa mgiełka Atmosphere za 14 zł :)


Kolejna mgiełka, tym razem z F&F za 13 zł :)

Genialna spódnica z River Island za 18 zł :)


Kolejna ołówkowa spódnica z F&F za 17 zł :)

Żółte (na zdjęciu brakuje prawdziwego koloru) spodnie nowe z metką  FC Jeans za 25 zł :)

A na koniec moje cudowne, prawie nowe buciki z New Looka  za całe 23 zł :P


Jak widzicie, moja szafa powoli się wypełnia "nowościami" i nie ukrywam że bardzo mnie to cieszy :) Zwłaszcza że mój portfel też się uśmiecha na takie wydatki :)

Jak wam się podobają moje "zdobycze" ???
A wy też już kompletujecie swoją letnią garderobę ??
Buziaki :*

niedziela, 23 marca 2014

Beauty Days Lublin - czyli najgorsze targi w historii !!!

Witajcie!!!

Jak wam minął weekend?? Bo ja, jak wiecie sobotę spędziłam na "targach kosmetycznych" Beauty Days organizowanych przez Targi Lublin. Dzisiaj miał być post z nowościami z SH, jednak zmieniłam zdanie ponieważ musiałam się z wami podzielić moimi emocjami po sobotnim dniu. 

W dniach 22-23 marca miały miejsce targi kosmetyczne w Lublinie, chyba pierwsza taka impreza w naszym regionie, nie ukrywam że czytałam relacje z innych tego typu imprezach które były organizowane w Warszawie czy Krakowie i byłam targami zachwycona. O Warszawie pisała np. Angel  czytając jej relacje nie mogłam się doczekać "naszych" lubelskich targów, oczami wyobraźni widziałam te wszystkie genialne stoiska znanych i lubianych firm do których na co dzień niestety nie mam dostępu. Zaplanowałam ten wyjazd specjalnie z dużym wyprzedzeniem - bo przecież takiej "imprezy" nie mogłam opuścić :) Więc w ciepłą, marcową sobotę wybrałyśmy się razem z Eweliną i Pauliną do "raju" kosmetycznego - bo tak myślałyśmy, ha ha a ja jeszcze rozwodziłam się o tym jakie cuda można było kupić na targach w Warszawie i liczyłam pieniądze czy aby na pewno wzięłam ich wystarczającą ilość:P


 Bilet kosztował 10 zł - jak dla mnie cena niewygórowana jak na taką imprezę - myślałam :) Kiedy weszłyśmy pierwsze co zauważyłam to bardzo mało samochodów na parkingu oraz mało ludzi w środku - i w tej chwili zaświeciła nam się czerwona lampka- jednak zaraz wytłumaczyłyśmy sobie że pewnie to przez pogodę :) Następną rzeczą było to że duża sala targów była pusta - dziwne pomyślałam taka impreza a duża sale nie jest wykorzystana hmm o co chodzi?? Okazało się, że "targi" są na mniejszej sali targów, wchodzimy a naszym oczom ukazała się garstka ludzi i z 5 stoisk totalnie nie znanych firm - w tym jedno stoisko z fartuchami!!!
Weszłyśmy i dosłownie zaraz wyszłyśmy!!! Nasza złość nie znała granic  - nie wiem co to było, myślałyśmy że pomyliłyśmy imprezy przecież nie tak to miało wyglądać !!!!! Nie rozumiem co organizatorzy robili przez ten cały czas i jaki mieli zamysł na całą imprezę, ale z całą pewnością nie można powiedzieć że organizował to jakiś profesjonalista !!! 
Całe te "targi" - bo prawdziwymi targami tej imprezy nazwać nie można - to jakaś wielka pomyłka, marnacja czasu i pieniędzy. Żeby nie było że jestem wybredna blogerka i tylko hejty mi w głowie - prawie wszystkie dziewczyny reagowały tak samo, czyli wchodziły i  za chwilę wychodziły z "najlepszej imprezy roku".
A poniżej kilka zdjęć "pełnej" hali:)



Zamiast świetnej imprezy była totalna klapa zorganizowana przez Targi Lublin!!!!

Ale, ale my blogerki się tak łatwo nie poddajemy i zniesmaczone organizacją, zorganizowałyśmy sobie czas po swojemu a mianowicie już same z Ewelinką pojechałyśmy do Plazy na drobne podwójne zakupy:P Nasz plan był taki że kupujemy to samo we dwie albo nic :) I powiem wam że się to udało w 100 % :) A teraz zobaczcie na co się skusiłyśmy :)

Podobno korektor cud- mód :) Cena 29 zł więc się skusiłam:)

W Inglocie osławiony grzebyczek do rzęs za całe 16 zł :)

A w H&M na wyprzedaży dorwałyśmy cudne podwójne lakiery za piątaka za zestaw :)


Targi uważam za największą porażkę tego weekendu i jestem bardzo zawiedziona tym bardziej, że targi były szeroko reklamowane w Lublinie. Natomiast spotkanie z dziewczynami i wspólne zakupy osłodziły mi cały weekend a nogi Ewelinka bolą mnie do dziś :P A poniżej podsumowanie dnia :)
Buziaki:*



środa, 19 marca 2014

My Secret Glitter 3D

Witajcie!!!

Na ostatnim spotkaniu w Warszawie w upominkach od sponsorów znalazłam ciekawe ozdoby do paznokci, a mianowicie Glitter-y 3D od My Secret. Bardzo mnie one zaciekawiły, więc prawie natychmiast przystąpiłam do ich testowania. W naszych paczuszkach znalazły się trzy pięknie mieniące się  brokaty do zdobienia paznokci w kolorach bieli, błękitu i fioletu.


Zacznę od tego, że nie jestem mistrzem w zdobieniu pazurków:) Zawsze podziwiam piękne "prace" na paznokciach innych dziewczyn, zazdroszcząc wprawnej ręki i wyobraźni:) Więc kiedy dostałam te glittery byłam ciekawa czy sobie z nimi poradzę :)

 
Brokaty dostajemy w małych 3 gramowych, przezroczystych, odkręcanych słoiczkach. Glittery są bardzo drobne, niczym pyłek. Na płytce paznokcia "pyłek" dobrze się wtapia w lakier i nie ma uczucia jak by się coś miało na niej tak jak mam w przypadku piasków.


Swoje testy zaczęłam od brokatu w kolorze fioletu o nr 2. Połączyłam go z fioletowym lakierem Joko J 157, który swoją drogą okazał się bublem - trwałość 2 dniowa i nieporęczny pędzelek to nie jest to co lubię w lakierach.


Wracając do brokatów, ich aplikacja jest bardzo prosta i szybka. Ja maczam pomalowany paznokieć lakierem bazowym w pojemniczku z brokatem a następnie delikatnie przyklepuje brokat, na koniec maluje paznokieć top coat i gotowe :) Brokat kosztuje około 9 zł a dodatkowym plusem jest łatwość zmywania, o wiele szybsza i bezproblemowa od zmywania lakierów brokatowych.




Ja zdecydowałam się na ozdobienie dwóch paznokci, ale myślę że wszystkie brokatowe paznokcie też by nie były złe. Brokat pięknie się mieni i w połączeniu z fioletem daje cudny złotawy efekt. Jestem ciekawa innych połączeń kolorystycznych, a glitter-y są kolejną fajną alternatywą na troszkę inny wiosenny manicure. 

A wy lubicie brokaty na paznokciach ???

Buziaki:*

poniedziałek, 17 marca 2014

Zdzieranie według Pat&Rub

Witajcie!!!

Od dzisiaj wracam do was pełną parą, koniec wakacyjnych wymówek :) Dzisiaj już zaplanowałam posty na kolejny tydzień, a w sobotę z blogerkami lubelskimi wybieramy się na Targi Beauty Days, to będzie super dzień :) 
A dzisiaj, w ten strasznie zimny i wietrzny dzień przygotowałam dla was recenzję kolejnego produktu od Pat&Rub a będzie to Stymulujący Piling Do Ciała - swoją drogą dziwną pisownie sobie wymyśliła firma:) Ostatnio bardzo często pojawiają się u mnie recenzję tej firmy, a jaką opinię wystawię dzisiaj??? Zapraszam do lektury :)


O tym peelingu (pozwolicie, że będę pisała to słowo po swojemu) słyszałam bardzo dużo pochlebnych opinii i swego czasu bardzo chciałam go wypróbować. Dzięki jednemu ze spotkań dostałam taką możliwość i od razu zabrałam się za testy. Doskonale pamiętam moje małe rozczarowanie po pierwszym użyciu kosmetyku, jednak nie poddawałam się i dawałam mu bardzo wiele szans, aż peeling dobił dna a ja musiałam się zebrać do recenzji :)
Zacznę od rzeczy które bardzo mi się spodobały w tym kosmetyku, a jest to na pewno jego ogromna pojemność:) 500 ml słój starcza na dobre kilka miesięcy, w moim przypadku stosowania na przemian z innym peelingiem. Idealne opakowanie pozwala na wydobycie kosmetyku do ostatniej "kropli", do tego ładna szata graficzna - czegóż chcieć więcej :)
Zapach też jest niczego sobie:) Bardzo intensywny z nutą cytryny , który unosi się podczas kąpieli Kolejną zaletą peelingu są aż cztery oleje w nim zawarte, dzięki nim moja skóra po kąpieli jest genialnie nawilżona a użycie balsamu jest zbędne :)


I na tym kończą się dobre rzeczy, które mogę napisać o tym peelingu ;/ Peeling jest dość zbity, podczas aplikacji średnio trzyma się skóry - czasami wielka grudka produktu ląduje w wodzie zamiast na mojej skórze. 
I przechodząc do sedna sprawy a jednocześnie do największej wady tego peelingu - czyli działania owego produktu. Niestety ale pod tym względem poniósł totalną klęskę :( Peeling praktycznie wcale nie peelinguje, po nałożeniu na skórę w sekundzie się rozpuszcza - nie robiąc nic z moją skórą. Dla mnie efektu złuszczenia praktycznie nie ma!!! Co niestety w moich oczach go dyskwalifikuje w tej kategorii kosmetyków.



Podsumowując wszystkie "za" i "przeciw" jako peeling - bo w tej kategorii oceniam ten kosmetyk- totalnie się nie sprawdził, jednak jako kosmetyk nawilżający do mycia ciała - jest idealny!!!! :) Dlatego proponuje aby firma Pat&Rub zamieniła tą dziwną nazwę "Pilingu" na coś innego, bo z pewnością "Pilingiem" ten produkt nie można nazwać......

A wy próbowałyście tego "dużego" cudaczka????
Buziaki :*


piątek, 14 marca 2014

Wyniki rozdania ......

Witajcie!!!


Od razu was przepraszam za spóźnienie, jeśli chodzi o ogłoszenie wyników rozdania, od czasu powrotu z Egiptu nie mogę się ogarnąć - za bardzo chyba się rozleniwiłam :P Ale dzisiaj wam obiecałam wyniki, także ostatnie dwie godziny poświęciłam na liczenie głosów - nawet Polsatowski Taniec z Gwiazdami mi nie przeszkodził w skrupulatnym zapisaniu pięciu kartek :)Nie przedłużając zapraszam was na długo wyczekiwane wyniki.....

A zwycięski los to......


Numer 276, czyli z moich notatek wyniki że jest to ..........



Karolina 21!!!!!
Gratuluję kochana i mam nadzieję, że nagrody Ci się spodobają :) Czekam na wiadomość od Ciebie z adresem do wysyłki :)

A wam bardzo dziękuje za tak liczny udział w zabawie - zgłosiło się was 192 osoby a rozdałam aż 443 głosy!!!! A tak dla przypomnienia podrzucam zdjęcie nagród, które już niedługo trafią do Karoliny :)


Buziaki :*